Po wczorajszym upale, co wyssał z nas ostatnie krople potu, tylko we dwójkę daliśmy radę wskoczyć na rowery. Ekipa się wykruszyła, czasu mało, ale gaz do dechy! Trasa? Z Arkonki przez teren portowy Szczecina aż na przystań w Dąbiu. Krótka, ale z takim kopem, że aż iskry leciały!
Z Arkonki śmignęliśmy jak rakiety, prosto w stronę portu. Tam to dopiero klimat – wielkie dźwigi, statki jak z filmów i zapach Odry w powietrzu. Ścieżką wzdłuż nabrzeża sunęliśmy między magazynami, mijając kontenery i cumujące barki. Trochę jak w industrialnym labiryncie, ale frajda nieziemska!
Finał? Przystań w Dąbiu – spokojna, z wodą lśniącą w słońcu i jachtami kołyszącymi się leniwie. Zatrzymaliśmy rowery, złapaliśmy oddech i cyk – fotka z mariną w tle. Trasa to jakieś 12 km, idealna na szybki sobotni wypad. Szczecin portowy to inny świat, a przystań w Dąbiu to wisienka na torcie.



















