Dobra, ekipa FBT wpada do Srebrnej Góry na trzy dni rowerowego szaleństwa i przy okazji ogarnia okolicę, bo nie samymi trasami człowiek żyje! Trasy enduro to jak jazda na kosmicznym rollercoasterze – singletracki wiją się jak węże, kamienie wielkości arbuzów, korzenie testują opony, a widoki zapierają dech. Srebrna Góra to mekka dla rowerowych świrów, ale okolica też ma sporo do zaoferowania. Do tego wieczory przy lokalnym piwie i żarciu, które smakuje jak nagroda za bycie kozakiem na dwóch kółkach!
Dzień 1: Rowerowa petarda i pierwsze eksploracje
Ruszamy z FBT o świcie, rowery błyszczą, zajawka w kosmosie. Trasy w Srebrnej Górze to adrenalina w najczystszej formie – ciasne zakręty, skoki i zjazdy, które pompują krew. Singletracki to wyzwanie, dropy to test precyzji, a widoki z tras to jak pocztówka z raju. Po południu zwiedzamy okolicę – Twierdza Srebrna Góra, zabytek z XVIII wieku, robi wrażenie jak z filmu o muszkieterach. Te mury, tunele i widoki na Kotlinę Kłodzką to petarda! Wieczorem knajpa, lokalne piwo smakuje jak eliksir, a pierogi z dziczyzną to kulinarny nokaut.
Dzień 2: Hardkor na trasach i spacer po okolicy
Drugi dzień to level pro na rowerach. Singletracki wiją się jak labirynt, kamienie czają się na koła, a korzenie testują refleks. Zjazdy to lot rakietą – prędkość wciąga, zakręty to taniec z rowerem. Ekipa FBT napiera w pełnym flow, czując wiatr i endorfiny. Po południu robimy wypad do pobliskiego Barda – urokliwe miasteczko nad Nysą Kłodzką kusi klimatem. Spacerujemy wzdłuż rzeki, zaglądamy do barokowego kościoła i chłoniemy widoki na wzgórza. Wieczorem lokalna IPA smakuje jak złoto, a przy ognisku z kiełbami na patyku snujemy historie o trasach i urokach okolicy.
Dzień 3: Finał na rowerach i ostatnie odkrycia
Ostatni dzień, nogi czują trudy, ale FBT nie zna litości! Wskakujemy na trasę jak na finałowego bossa – strome zjazdy, ciasne single i sekcje, gdzie każdy ruch to sztuka. Ciśniemy z pasją, endorfiny robią robotę. Po rowerach ruszamy na szlak w Górach Sowich – niedaleko Srebrnej Góry trafiamy na punkt widokowy, skąd panorama na okolicę rozwala system. Wracamy na chill, zwiedzając starą kopalnię srebra – klimat jak z Indiany Jonesa! Finał to pizza wielkości koła od tira, kolejne piwo i opowieści, które brzmią jak scenariusz blockbustera.




















































































